Przy kolejnej małej czarnej Ela pożaliła się na doskwierającą jej samotność. Od kiedy pamiętam nieustannie poszukująca swojej drugiej połówki. Zawsze czujna i gotowa rzucić się w męskie ramiona. Niestety, co rusz poznawane ramiona nie były na miarę mojej koleżanki.
Miłość Elżbiety nie jedno miała imię.
Wojtek, Rafał Paweł, Miłosz, Adam, trudno je zliczyć. Wiekowo panowie także byli różni, charakterologicznie również - młodzi duchem, przechodzeni kawalerowie, safanduły, trafił się lowelas, maminsynek, nie mogło zabraknąć macho. Naprawdę moja koleżanka miała do czynienia z niesamowitą menażerią. Było w czym wybierać. Kolejni narzeczeni wręcz kleili się do niej, była dla nich jak narkotyk. Zdobywała ich swoją dobrocią i odwieczną zasadą: przez żołądek do serca. Elżbietą była mistrzynią gotowania, jej potrawy działały jak afrodyzjak.Wykwintność smaków, perwersyjność zapachów. Wszystko podane, przygotowane, tylko korzystać.:) Narzeczeni, gdy się nasycili...,odchodzili. Mówili, że jest wspaniała, ale nie dla nich.
DLACZEGO?
Kiedyś zapytałam jednego z nich, który po roku wspólnego życia, podziękował Eli za wspaniały czas, wyznając lakonicznie, że ten związek nie rokuje...
Ona długo lizała swoje rany. Kolejna miłosna porażka była ponad jej siły.
-Elka zabija mnie swoją dobrocią, spełnia każdą moją zachciankę. Jest za dobra – podsumował.
-U niej wszystko jest tak poukładane i przez to tak strasznie monotonne. Nawet pokłócić się nie można. Nie ma wzlotów, po prostu wieje nudą. Wypaliłem się. Cukierkowy związek mnie nie interesuje. A ostatnio czułem się jak mops leżący na kanapie, którego można zagłaskać na śmierć.:)
Potem kilkakrotnie próbowałam rozmawiać z Elą na temat relacji damsko-męskich. Proponowałam, aby może postarała się zmienić swoje zachowanie, a co za tym idzie, nie tylko wciąż dawać, ale też brać, wymagać. Rozłożyła bezradnie ręce i tak jakoś bezbarwnie stwierdziła, że inaczej nie potrafi.
Podoba mi się w mojej koleżance, że cały czas walczy i pomimo wiekowej dojrzałości nie pogodziła się ze swoją samotnością. Jest cały czas poszukująca i trwa w oczekiwaniu. A ja dzielnie sekunduję jej w staraniach.:)
Inna moja znajoma, rycząca czterdziestka, też szuka drugiej połówki jabłka. Ale ona z kolei zabija przyszłych i niedoszłych kandydatów swoimi wymaganiami. Stworzyła na własny użytek portret - ideał, począwszy od wyglądu zewnętrznego, po charakter i na oczekiwaniach finansowych kończąc. Iwona czeka na cud, a cuda w życiu doczesnym się nie zdarzają. :)
Ona filigranowa, maleńka, wymarzyła sobie co najmniej metr i osiemdziesiąt, czarne bujne włosy. Ideał musi posiadać obowiązkowo wykształcenie wyższe, stawia na umysł ścisły, wychodząc z założenia, iż humaniści bujają w obłokach. A zatem gość ze średnim i choćby słusznym wzrostem, odpada w przebiegach. Oczywiście musi być mądry, inteligentny, oczytany. Iwona stawia na błyskotliwość partnera, poczucie humoru. Własna firma i dobra materialne jak najbardziej pożądane. Wśród wielu było kilku bliskich ideału, ale ona, niestety, nie była z ich bajki. Bo jak mówi Tadeusz Boy-Żeleński: “Bo w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało na raz.” :)
Iwona póki co, nie daje płci odmiennej żadnych forów. Jeszcze działa i szuka swojego ideału, ale biały koń jest nadal bez wymarzonego jeźdźca.
Z kolei Patrycja przyjęła inną zasadę. Także w grupie ryczących, po niepowodzeniach miłosnych i ograniczonym zasięgu towarzyskim, za radą koleżanki, zapisała się na portal randkowy. Halina była już na nim wcześniej i udało się jej w końcu znaleźć mężczyznę, z którym tworzą więcej niż poprawny związek na odległość. Na razie, jak twierdzi, to musi wystarczyć. Ale Hala jest otwarta.:)
To tak na marginesie. Bo mowa tutaj o Patrycji.
Patrycja nie nachalnej urody wymarzyła sobie twarz modela.
Facjata na zdjęciu decyduje o zawarciu bliższej znajomości. Liczy się głównie wygląd zewnętrzny. Potem, gdy strzała amora ugodzi urokliwe lico, następuje rozwój sztuki epistolarnej w postaci korespondencji meilowej. I tu się dzieją rzeczy niesłychane. Patrycja bowiem, tak kieruje pytaniami i odpowiedziami, aby udowodnić kandydatowi, że jest kompletnym idiotą i nie zasługuje, by stanąć przy jej boku. Dyskredytuje go na każdym kroku, jest złośliwa, pozbawiona skrupułów, a potem mówi, że ma do czynienia z kompletnymi półgłówkami. Nic zatem dziwnego, że znajomość kończy się po kilku czy kilkunastu meilach. Bo Patrycja nie daje szansy na zaistnienie w realu. Nikt bowiem nie chce mieć do czynienia z wymądrzającą się panienką. :)
Pamiętam, jak przed laty, moja znajoma prowadziła biuro matrymonialne. Często opowiadała o swoich klientach. Udało jej się skojarzyć wiele par. Przychodzili jednak i tacy, wymaganiom których nie była w stanie sprostać. Nawet nie próbowała, bo wiedziała, że co by nie zaproponowała, spotka się z krytyką. Wygórowane oczekiwania, brak zdecydowania, egocentryzm, swoisty koncert życzeń. Często powtarzała, że tylko nieliczni szukają partnera i są gotowi na poważny związek. Większość przychodzi do biura, aby się wyżalić i wyrzucić z siebie swoje nieszczęśliwe związki. Opowiedzieć o samotności, pustce i tęsknocie za tym drugim, ta drugą. Ot, taka terapia oczyszczająca.
Tylko poczucie taktu nie pozwalało Oldze zaproponowanie kanapy u psychoterapeuty.
Szukając w życiu tej swojej jedynej połówki powinnyśmy pamiętać, że jeździec na białym koniu zdarza się tylko w bajkach i komediach romantycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz