Klniemy jak szewc. Nie zwracamy uwagi na otoczenie. Nie interesuje nas reakcja innych. Wulgaryzmy przeniknęły do naszego języka i co gorsza, otrzymały społeczne przyzwolenie. Jeszcze do niedawna przeklinanie kojarzyło się głównie z bywalcami piwnych budek i środowiskiem z marginesu. Uznawane często było jako tzw. przerywnik. Dziś mięsem rzuca uczniak, student, celebryta, polityk i prowadzący program telewizyjny, człowiek wykształcony. Coraz więcej osób – nawet tych z pierwszych stron gazet – wręcz popisuje się używaniem chamskich wyrazów. Nasze życie zawładnęło słownictwo rynsztokowe, stało się modne jak szpilki czy markowa torebka.
Jedni tłumaczą, że wulgaryzmy nadają naszym wypowiedziom kolorytu, inni twierdzą, że to ekspresja wymaga tzw. językowego wzmocnienia. W ten sposób wyrażamy negatywne emocje, jak złość, frustrację czy protest. Rzucenie mięsem pozwala też odreagować stres, redukuje agresję, odkrywa rozpacz, wyraża strach, łamie tabu.
Dzisiaj rzadko można spotykać osobę, która by od czasu do czasu nie użyła przekleństwa. Bo tak naprawdę ulga, którą może przynieść wulgaryzm, jest ważniejsza od kwestii estetycznych.
Najbardziej rażą mnie politycy, którzy prawie każdą swoją wypowiedź ubarwiają soczystym słownictwem, zarówno publicznie jak i prywatnie. Przekleństwa wyrzucane są przez nich z szybkością wodospadu. Bulwersuje mnie ich chamstwo i brak kultury, bo takie zachowanie jest niczym innym, jak brakiem szacunku i oznaką lekceważenia swoich wyborców. Tak zachowują się tylko prostacy.
Po tej samej stronie postawiłabym jurorów popularnych formatów telewizyjnych oceniających umiejętności naturszczyków i zawodowców. Nie ma programu, w którym kilkakrotnie nie padłoby określenie zajebiście lub inne k... czy sp..... . Zajebiste jest wszystko: występ, strój, jedzenie. Jednym słowem zajebisty jest cały świat. Niedawno usłyszałam, jak nasza diwa operowa, oceniła występ jako zajebisty. Opadły mi ręce. Pozostał niesmak. Bardzo ją znielubiłam. Sztuka sięgnęła bruku. A subtelność. Zastanawiam się, czy takie słowo jeszcze funkcjonuje w określeniu zachowania.
Aby zaistnieć, trzeba dać show. Trzeba szokować, krzyczeć.
Jak zwrócić na siebie uwagę? Tutaj niezbędne są wulgaryzmy, im bardziej dosadne, mocne, tym więcej się pisze i mówi o ich użytkownikach.
Nie pomyślcie czasem, że jestem święta. Od czasu do czasu lubię sobie siarczyście zakląć. Zdarzają się sytuacje, w których mięso ciśnie mi się na usta i wcale się przed tym nie wzbraniam. Jeżeli jestem wściekła i na granicy wytrzymałości, następuje tzw. punkt kulminacyjny, wtedy daję upust swoim emocjom, wyrzucam po prostu spi......j. I od razu przychodzi na mnie uspokojenie.
Ku.....mi rzucam, a właściwie rzucałam przy odkurzaniu, kiedy walczyłam z oporną rurą. Od chwili, kiedy kupiłam odkurzacz bez węża, sporządniałam.
Moja przyjaciółka, bardzo rozemocjonowana, uwielbia przeklinać. Gdy ostatnio wspomniałam jej, że będzie bohaterką mojego posta o przeklinaniu, powiedziała, że kląć nauczyła ją Ameryka. Tam od siarczystego języka jej polskich znajomych na początku puchły jej uszy. Potem przywykła i przywiozła przekleństwa zza oceanu do Polski. W jej przypadku, k.....y wcale mnie nie rażą. Bo jej niesamowite opowieści, zawsze ze świetną pointą, są prawdziwym majstersztykiem, a siarczyste przekleństwa dodają smaku, kolorytu i potęgują emocje. Ona jest jedną wielką emocją.
Gdy zapytałam moją moją szesnastoletnią córkę, co myśli o przeklinaniu, odpowiedziała, że nie zwraca na to uwagi. Co wcale też nie jest takie pozytywne, gdyż powinno ją to razić, denerwować. Ale jak z każdej strony dobiegają nas zajebiste zwroty, przestajemy reagować. Na szczęście, sama jest wrogiem używania tego typu słownictwa.
Przeklinanie przestało być wstydliwe. Ostatnio jakoś nie usłyszałam, aby z takich zachowań rozliczano osoby publiczne. Co więcej, w niektórych środowiskach jest w dobrym tonie, bo jesteś wtedy cool.
Sztuka zabarwiona k... i ch.... staje się sztuką kloaczną, gdzie już tylko pozostaje spuszczenie wody. Niestety, smród i tak pozostaje.
Ktoś może pomyśleć, że się czepiam. Oczywiście, ma prawo. Ale razi mnie świat, w którym zamiast prawdziwych wartości wpaja nam się zachowania, które już nie mieszczą się w żadnych ramach. Zaistnieć musisz za wszelką cenę, a w tym ma pomóc zajebiste spojrzenie na życie.
Świat zwariował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz