Różnią się tylko rodzajem i ilością wypitego alkoholu, dodatkami w postaci sałatek, opowieściami przygotowanymi na tę okoliczność i intensywnością ich przeżywania.
Od lat spotykamy się w niezmienionym gronie, my kobiety z przeszłością, którym życie – często na własne życzenie – dało w kość.
Boże! - jaka ja byłam głupia, aby nie powtarzać w kółko ten wyświechtany banał, Anka o wyjątkowych zdolnościach plastycznych, namalowała go na dużej kartce papieru i powiesiła na ścianie. A zatem nie strzępimy niepotrzebnie języka, tylko patrzymy wymownie na Boże....
Radosny nastrój zakłóca Maryla. Pojawia się cała w łzach i pretensjach.
- Chcę męża, chcę wyjść za mąż – buczy permanentna 50-letnia panienka. Beztroską atmosferę szlag trafia. Bo Marynia jest jak najbardziej serio, a rozmowa z nią – posłużę się tu nomenklaturą rolniczą - to orka na ugorze. -Tego pola jeszcze nam się nie udało przekopać – myślę jędzowato. -Po co tobie mąż - rzuca retorycznie Wanda, dwukrotna rozwódka.
-Jeśli facet, to na chwilę – wyśpiewuje swoją arię Aśka. - Żeby był tylko od czasu do czasu. Pojawia się i znika. Zobacz, jaka jestem radosna, kiedy pogoniłam mojego fajtłapę. W końcu stanowię sama o sobie.
A ja, a ja -przepycha się słownie Danka -marnowałam życie przy nieobliczalnym zazdrośniku. Już myślałam, że nie wyślizgnę się z tej klatki. A ty chcesz męża!!??
-Tak, właśnie chcę męża - pociąga duży łyk wina singielka, ale nie z wyboru. - Chcę męża, chcę białej sukni. Wy to już miałyście Ja też chcę s p r ó b o w a ć.
-Czyli, że co – myślę sobie -teraz zajmiemy się poszukiwaniami męża na próbę. A znając wymagania Maryni, nie zmieścimy się w następnej dziesięciolatce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz