Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

sobota, 23 kwietnia 2016

Założyć wysokie szpilki

Dwa nieudane małżeństwa. Kilka związków, w które wchodziła na szpilkach, a wychodziła w przyklapniętych bamboszach. Piękna fryzura i umalowane błyszczące oczy po latach trwania w pełnej toksyczności, że trzeba było wietrzyć, zmieniła się w postrzępione stronki. Rozmazane spojrzenie z wiecznym smutkiem trwało jak wyrzut sumienia, które nawet bąbelki szampana nie potrafiły zmienić.


Bilans strat mierzony w metrach. Bilans zysków parka uroczych dzieciaków.
Jak na czterdziestkę z plusem nie był to wynik imponujący. Ale mogło być gorzej.
Ostatnią miłość Joanna przypłaciła kilkumiesięczną depresją. Na szczęście dorosłe dzieci już na swoim nie musiały patrzeć na poharataną od nadmiaru emocji i wina matkę.
Piotr obrzucający Aśkę różami w kolorze czerwieni symbolizującą dozgonną miłość, okazał się dusigroszem. To jeszcze dałoby się przeżyć. Walorom płci przeciwnej nie oparł się jego moralny kręgosłup stawiany przez niego na piedestale.
O jego zdradach Joanna dowiedziała się przez przypadek. A właściwie zlitowała się nad nią dawna znajoma, która nie mogła patrzeć jak jej partner kręci lody z Moniką, potem Krysią i jeszcze kilkoma innymi. Ot po prostu mieli wspólne towarzystwo, w którym regularnie pojawiał się Piotr co rusz z inną flamą. Potem w jego objęciach spotkała Aśkę. Po nitce do kłębka. Skojarzyła. Inni dopowiedzieli.

Aśka początkowo nie wierzyła. Miała jednak trzeźwe spojrzenie na życie, bo z niejednego pieca chleb jadła. Postanowiła po cichutku zabawić się w detektywa. Śledztwo zakończyło się wątpliwym sukcesem, co znaczy że bardzo szybko przekonała się, iż ukochany robi ją w trąbę.
Natychmiast wkroczyła do akcji. 
Parka siedziała w kącie kawiarni, Piotr obcałowywał paluszki ostrej brunetki z olbrzymim dekoltem i falującą dorodną piersią.
Joanna smutnym wzrokiem spojrzała na swoją zasłoniętą niezbyt dużą dwójkę, którą podobno tak lubił już nie jej Piotruś.
Wzięła się w garść. Wypięła skromną pierś i kocim ruchem prześlizgnęła się między stolikami. Zmaterializowała się tuż przed okiem Piotra. Zajęty czułościami już prawie eks podniósł spojrzenie z uwodzicielskiego biustu i napotkał spojrzenie swojej partnerki, która powinna być w pracy. Patrzył nieprzytomnym spojrzeniem, łapał powietrze jak ryba nieoczekiwanie pozbawiona wody.
Minę miał kretyńską, co sprawiło Joannie dziką satysfakcję.
-Witam cię kochanie – szepnęła jadowicie. -Jak miło spędzasz czas? Nie poprosisz, abym usiadła?
Z impetem szurnęła krzesłem. Usiadła. Po czym wyciągnęła rękę do zdziwionej niecodzienną sytuacją Marii, Krysi a może Frani.
-Aśka jestem- potrząsnęła zdecydowanie drobną ręką z czerwonymi szponami. Jestem narzeczoną tego pana, a właściwie byłam do dzisiaj. Możesz go sobie zabrać. -A ty – wbiła w jego przygarbioną klatę ostry pazur - wieczorem zabieraj swoje rzeczy i wynocha.
Podniosła swoje cztery litery i dumnym krokiem na niebotycznie wysokich obcasach opuściła lokal.
Nawet nie płakała, nie rozpamiętywała.

Ten drań zjawił się po dwóch dniach z bukietem a jakże czerwonych róż, którym zdzieliła go w zdradzieckie lico. Nawet krew się polała. Nie słuchała jego pożal się boże tłumaczenia. Zachowywał się jak karzeł. Nie miał za grosz godności.
-Paszoł won – wyrzuciła jego walizki i trzasnęła drzwiami, aż futryna się zatrzęsła.
-I ja takie coś kochałam. Jaka byłam głupia! – wypijała kolejną lampkę wina i nieporadnie wyciągała widelcem korek z następnej butelki. W końcu zniechęcona wcisnęła go do butelki.
Po kilku dniach dopadły ją prawdziwe emocje. Złość, wściekłość, żal, które zawładnęły nią na początku, powoli ustępowały, a ich miejsce zajęły smutek, beznadzieja dające początek depresji. Bo przecież go kochała. A z miłości z dnia na dzień wyleczyć się nie można. Wino nie pomagało. Może na początku.

Rozum mówi jedno. Drań, oszust, zdrajca, pospolity gnojek. A serce nie słucha i nie pozwala odpuścić miłości. Walka na śmierć i życie. Dwa żywioły, które rozdzieliła pomocna dłoń najlepszej przyjaciółki.
Mirka uratowała ją przed rozmienieniem się na drobne i całkowitym upadkiem. Gdy alkohol stał się jedynym lekarstwem na całe zło tego świata, potrząsnęła nią tak skutecznie, że Aśka obudziła się z koszmarnego snu i wróciła do świata żywych.
To był bolesny powrót.
Opuchnięta twarz. Podkrążone oczy, włos w nieładzie. To wszystko można było zmienić, gorzej z duszą rozdartą na kawałki. Z tych puzzli bez składu i ładu trzeba było złożyć Aśkę na nowo.
Elementy nie zazębiały się. Leżały porozrzucane. Nie wiadomo za który kawałek się złapać. Mirka nie poddawała się. Mozolnie bez pośpiechu jak Penelopa tkała szatę, którą wiązała wszystkie części, a potem w nocy pruła i składała od nowa.

Aż przyszedł ten dzień, gdy Joanna stanęła na nogi. Szmyrgnęła na bok rozlazłe kapcie i założyła wysokie szpilki.
Znów była sobą. Chciała żyć i otworzyć się na nowe uczucie.
Bo przecież życia nie kończy nieszczęśliwa miłość.
Przychodzi następna, być może piękniejsza.
Aśka zaczęła już ją oswajać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz