Beata mieszka z dorosłą córką. Iga przygarnęła pod dach zięcia. Niedawno przybył nowy członek rodziny -wnuczka Helenka. Wanda dzieli dom z dorosłymi synami. Żadne z dzieci nie wspomina o wyprowadzce. I nie koniecznie o względy ekonomiczne tutaj się rozchodzi.
Do dorosłych dzieci mieszkających pod
wspólnym dachem z rodzicami przylgnęło określenie gniazdowscy.
Dorośli – niedorośli na garnuszku rodziców.
Córka Beaty kilka lat temu zaraz po
ukończeniu studiów bardzo parła do niezależności. Miała to
szczęście, że znalazła dobrą pracę. Pracowała od rana do
wieczora, nawet w weekendy, ale wiedziała za co. Wynajęła
dwupokojowe mieszkanie, umeblowała i wiodła całkiem znośne życie.
Do rodziców w każdą niedzielę wpadała na domowe obiadki. Mama
bardzo dbała o córkę i na drogę przygotowała wałówkę, aby
zapracowane dziecko miało co jeść. Na krótko w życiu Ilony
pojawił się narzeczony. Szybko się zmęczył. On marzył o
rodzinie, denerwował go wyścig szczurów. Ona decyzję o założeniu
rodziny odkładała na dalszy plan. Jeszcze nie teraz. Po kolejnym
jeszcze nie czas, spakował walizki i wyprowadził się. Ilona nie za
bardzo przejęła się tym faktem. Praca, praca i jeszcze raz praca.
I nagle coś pękło. Firma musiała ciąć koszty. Posypały się
zwolnienia. Ilona nie wierzyła, gdy sekretarka wręczyła jej
wymówienie.
Wierzyła, że szybko znajdzie pracę.
Zrobiła sobie tydzień wolnego. W końcu wypoczęła i wyspała się.
Przyszedł czas na szukanie nowego zatrudnienia. Rozesłała
kilkadziesiąt cv, ale nie doczekała się odpowiedzi. Mijały
tygodnie, oszczędności topniały w zastraszającym tempie. W tej
sytuacji nie było jej stać na wynajem.
Podczas kolejnej wizyty u rodziców
napomknęła nieśmiało, że chciałaby, jeżeli to możliwe, wrócić
do domu. Przyznała się do trudnej sytuacji finansowej. Beata
ucieszyła się najbardziej. Nareszcie będzie miała dziecko w domu.
W ciągu dwóch tygodni załatwiła mieszkaniowe formalności i
wróciła do swojej bezpiecznej norki. Mama troszczyła się o córkę,
jak o małe dziecko. Śniadania, obiady, kolacje, pranie prasowanie.
Wszystko podane i zrobione. Ilona skupiła się na szukaniu pracy. Po
kolejnych trzech miesiącach w końcu miała stałą pracę. Na
początku pensja nie była za wysoka, ale szef obiecał, ze jeżeli
się sprawdzi, to otrzyma podwyżkę. I słowa dotrzymał.
Ilona zarabia lepiej niż w
poprzedniej firmie, ale nie ma ochoty wyprowadzać się z domu. Na
utrzymanie daje niewiele, gdyż rodzice każą jej odkładać na
mieszkanie. Mają wysokie emerytury i spokojnie mogą utrzymywać
córkę.
Ilona przyznaje, że dobrze się czuje
w domowych pieleszach i trochę się rozleniwiła. Skupia się tylko
na pracy i swoich przyjemnościach. Gotować nie lubi, na szczęście
rodzice są wyśmienitymi kucharzami.
Ostatnio zaczęła spotykać się z
pewnym chłopakiem. Ale jak zastrzega, nie zamierza z nim zamieszkać.Jest uprzedzona. Nie chce, aby nowy związek spotkał taki sam los jak poprzedni. Woli
niezobowiązujące spotkania i powroty do domu. Gdy wraca późno,
denerwują ja trochę nadopiekuńcze telefony mamy, kiedy będzie.
Ale do tego też można się przyzwyczaić.
Iga mieszka z zamężną córką i
wnuczką. Jest jeszcze niepełnoletnia Marysia. Mają wprawdzie
domek, ale niewielki. Sześć osób na dziewięćdziesięciu metrach
– zrobiło się ciasno. Przycupnęli na chwilę, bo Patrycja była
bez pracy. W końcu znalazła ją, ale o wyprowadzce nie wspominali.
Zapytali tylko, czy mogą jeszcze pomieszkać i w ten sposób
zaoszczędzać trochę grosza. Iga nie odmówiła, bo dzieciom
przecież trzeba pomóc. Potem przybył nowy członek rodziny-
Natalka.
Iga nie ukrywa, że jest zmęczona.
Oboje z mężem jeszcze pracują, a po pracy chcieliby trochę ciszy
i spokoju. Małe dziecko to dodatkowe obowiązki i nie ma co ukrywać,
spore zamieszanie.
Gdy ostatnio Patrycja zwróciła się z
prośbą, żeby odstąpili im dodatkowy pokój, bo w trójkę na
dwunastu metrach im ciasno, Iga bardzo się zdenerwowała. Musiałaby
im oddać salonik. Miałaby kątem mieszkać u siebie. Na szczęście
Wiktor nie zgodził się. Miał tego wszystkiego dosyć. Ona trzymała
jego stronę. Odmowa była nie w smak młodym. Liczyli na zrozumienie
i przychylność. Nie ukrywali, że są zawiedzeni. Ostatnio
zapowiedziała, że będą musieli dokładać więcej do mieszkania i
sami gotować, bo ona ma dosyć. Nowe dyrektywy były nie
w smak małżonkom. Przyzwyczaili się do dobrego. Zdarzyło się
kilka razy z rzędu,że niespodziewanie zostawili małą pod opieką
babci i wybrali się a to do kina czy na spotkanie ze znajomymi.
Iga powoli traci cierpliwość i
przymierza się do konkretnej rozmowy z dziećmi. Czas najwyższy,
żeby poszli na swoje. Pomogli dzieciom, gdy było im ciężko. Ale
teraz czuje się wykorzystywana. Młodzi się rozleniwili i dobrze im
się mieszka na kupie. Nieźle zarabiają i w końcu powinni żyć
własnym życiem i na własny rachunek. Iga wie, że będzie to
trudna rozmowa, ale niestety konieczna. Widzi, że to ona musi podjąć
wyzwanie, oni tego nie zrobią.
Wanda ma dwoje dorosłych synów.
Michał skończył studia i otworzył własny biznes. Emil po
technikum poszedł do pracy. Obaj niezależni, ale z nieodciętą
pępowiną. Każdy ma swój pokój, mały bo mały, ale widać, że
wystarczający, bo żaden nie zająknie się na temat ewentualnej wyprowadzki. Starszy ma dziewczynę z mieszkaniem, ale rzadko u
niej zostaje na noc. Woli swoje cztery kąty. Gdy Wanda ostatnio
spotkała się z Moniką, zapytała wprost, czy mają wobec siebie
jakieś plany. Dziewczyna odpowiedziała szczerze, że ona chciałaby
zalegalizować związek, niestety Michał póki co cały czas
twierdzi, że jeszcze nie jest gotowy.
Wanda gotuje im obiadki, robi zakupy,
pierze, prasuje. Chłopki przychodzą na gotowe. Przecież całe
życie tak było. Kiedyś jeszcze sprzątała im pokoje. W końcu
się zbuntowała. Niech stare chłopy wezmą się w końcu do roboty.
Gdy ostatnio zajrzała do pokoju Michała, zaniemówiła ze zgrozy.
Takiego bałaganu jeszcze nie widziała. Przeprowadziła z nim ostrą
rozmowę, która spowodowała, że wynajął sobie dziewczynę do
sprzątania swojego pokoju. Nie rozumiał tylko, dlaczego mama się
na niego obraziła.
Wanda początkowo cieszyła się, że
cała rodzina mieszka razem. Są młodzi, tłumaczyła mężowi, gdy
ten kręcił nosem. Niech oszczędzają, my mamy na tyle duże
mieszkanie, że się wszyscy pomieścimy. Niestety, nie nauczyła
synów odpowiedzialności za dom i za swoje życie. Od najmłodszych
lat im usługiwała, wyręczała w pracach domowych i niczego nie
wymagała. Więc dla nich to normalne, że mama wszystko robi.
Ostatnio, gdy wybrała się do sanatorium, chłopaki byli przerażeni,
że zostają sami na gospodarstwie. Jak będą egzystować. Nie zostawiła ich jednak samemu sobie, oczywiście lodówka
była zapełniona po brzegi.
Magda zmęczyła się swoimi dziećmi.
Chciałaby pożyć tylko dla siebie. Odpocząć, skorzystać z uroków
życia. Ale oni nawet nie myślą opuścić matczynego gniazda.
Gniazdowscy dobrze czują się w
gniazdach, które stworzyły im ich rodzicielki.