Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

niedziela, 14 grudnia 2014

Popatrz oczami kochanki

Elżbietę porzucił mąż. Rano spakował walizkę i lakonicznie oznajmił, że odchodzi. Głośniej niż zazwyczaj zamknął drzwi  i zostawił za sobą mgiełkę dobrej wody kolońskiej, która jeszcze przez kilka godzin informowała, że tu mieszka jej mężczyzna. A właściwie, że mieszkał.


Do Eli słowa docierały z opóźnieniem. Bezwolnie usiadła w fotelu ze swoją ulubioną małą czarną, od której zwykle zaczynała dzień. Nagle kawa straciła swój smak. Zapach, który dotychczas z uczuciem pieścił jej podniebienie, drażnił i drapał w gardle. Odsunęła filiżankę, z której upiła zaledwie kilka łyków i wolnym krokiem udała się do pokoju męża, który od dzisiaj nie chciał już być jej mężem.
Tyle wspólnie przeżytych lat, dwoje dorosłych dzieci, które rozjechały się po kraju, aby zdobywać wykształcenie. Po prostu mnie zostawił – myślała rozżalona – tak, jak zostawia się stary płaszcz czy buty.
W pokoju nic się nie zmieniło. Zauważyła, że z szafy zniknęła bielizna, kilka koszul, swetrów, garnitury. Miejsce, gdzie dotychczas leżał laptop, było puste.
- Może to tyko chwilowy kaprys – łudziła się nadzieją - Maciek na pewno by mnie nie opuścił. Jesteśmy, a może byliśmy, nie wiedziała czy ich związek jeszcze trwa czy należy już do przeszłości, dobrym małżeństwem.

Usiadła w jego ulubionym fotelu, wzrok  przykłuła leżąca na podłodze kartka papieru, która najwidoczniej ześlizgnęła się z biurka. To było pismo Maćka. Piękne kaligraficzne litery, jak spod sztancy, zawsze podziwiała jego kunszt.
- Droga Elu – tak zaczynał się list, w którym Maciek na dwóch stronach tłumaczył się ze swojej decyzji.
Czytała z niedowierzeniem. Wydawało się jej, że byli zgodnym i udanym małżeństwem. Zdarzały się turbulencje, jak to w związkach bywa, ale dogadywali się. Mieli wspólne zainteresowania, pasje i marzenia, które realizowali. Podążali tą samą drogą. Tak jeszcze myślała przed chwilą.
Maciek widział to ich wspólne pożycie zupełnie inaczej. Już na wstępie zaznaczył, że w jego życiu nie ma żadnej innej kobiety. Chce być po prostu sam. Decyzja dojrzewała w nim przez wiele lat, szukał tylko  odpowiedniego momentu. Nie chciał krzywdzić dzieci i czekał aż dorosną. Zdaniem Maćka ich małżeństwo istniało tylko na papierze. Tak naprawdę, to żyli razem, ale osobno. Gdzieś po drodze zagubiło się uczucie. Nie było żaru i bliskości, a w sypialni wiało nudą.

Elżbieta westchnęła głęboko, z oczu popłynęły łzy. Słowa raniły, czuła się skrzywdzona i nieszczęśliwa. Nie była w stanie czytać dalej. Odsunęła kartkę. Przyjęła pozycję embrionalną, aby zgnieść w sobie cały swój ból.
Wypłakiwała zebrane żale i pretensje. W ułamku sekundy runął jej misternie budowany świat.
Poczuła dziwny chłód. Natychmiast wyszła z pokoju do swej ciepłowni, w której czuła się najlepiej. Otworzyła butelkę ulubionego chianti. Myśli i uczucia buzowały w niej jak ogień w kominku. Jeszcze wczoraj szykowała mu śniadanie do pracy, podawała czysta koszulę, poprawiała przekrzywiony krawat i pocałunkiem życzyła miłego dnia.
Przecież rozmawiali, o pracy, o dzieciach, wspólnie robili zakupy, raz w roku wyjeżdżali na urlop. Byli razem. Maćkowi najwyraźniej to nie wystarczało.

Zmęczona myślami i wypitym trunkiem usnęła  w fotelu. Zbudził ją poranny chłód i ból zwiniętego w korkociąg kręgosłupa. Podniosła się z trudem rozprostowując połamane kości. Szybko uzupełniła płynami wewnętrznie wysuszony organizm i pobiegła pod prysznic zmyć z siebie nieświeżość fizyczną i psychiczną. Najpierw gorące a potem zimne strumienie wody hartowały jej drobne ciało. Zmarznięta owinęła się w puchaty szlafrok, stopy wsunęła w kożuchowe kapcie. Zaparzyła jaśminową herbatę i z gorącym kubkiem w ręku udała się do swojego pokoju, zabierając po drodze list od Maćka.

Słowa czytane po raz drugi, bolały tak samo. Maciek także czuł się winnym rozpadu ich małżeństwa. Był konkretny. Nie uznawał półśrodków, starannie dobierał argumenty. Widać było, że bardzo się starał, aby wszystko dokładnie wyjaśnić.
Przypominał przy okazji, że wcześniej próbował  rozmawiać o ich małżeństwie, o swoich oczekiwaniach i marzeniach.
- Pamiętasz, moja droga – czytała połykając łzy – że wielokrotnie prosiłem o chwile czułości, o czas dla mnie. Prosiłem, abyś czasem zainteresowała się mną, ale nie jak kolegą, czy starym mężem. Pragnąłem, żebyś tak jak przed laty, spojrzała na mnie oczami kochanki. Nie widziałem dawnego blasku w twych oczach, gdy cię przytulałem. Dla ciebie zawsze  nie był ten czas,  nie ta pora. Pochłonęły cię własne sprawy i świat, w którym było coraz mniej miejsca dla mnie. To chyba nie grzech, że pragnę uczuć, seksu i namiętności. Taka jest moja natura. Pamiętasz naszą ulubioną piosenkę Natalii Kukulskiej “im więcej ciebie tym mniej”, mnie właśnie było coraz mniej.

Maciek odezwał się po trzech dniach. Przez chwilę miała nadzieję, że zmienił zdanie i chce wrócić do domu.
- Elu, daj spokój – poważny ton zmroził jej entuzjazm – chcę zabrać kilka rzeczy. Pozwolisz?
- Oczywiście – odpowiedziała łamiącym się głosem. - Możesz przyjść, kiedy zechcesz.
Maciek pojawił się przed południem, kiedy wyszła do pracy. Widocznie nie był gotowy na spotkanie.

Od rozstania minęło kilka miesięcy. Maciek dzwoni do niej co jakiś czas. W jego tonie słychać troskę i zainteresowanie. Jest oszczędny w słowach. Ela każdą rozmowę z mężem odchorowuje silnym bólem głowy i niedyspozycją psychiczną.

Nie pogodziła się z odejściem męża. Ma nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz