Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

czwartek, 19 czerwca 2014

Moja mama się zakochała


Natarczywy dźwięk telefonu wyrwał mnie z błogiego snu. Spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na wskazówki zegara, było kilka minut po szóstej. Kogo niesie o tej porze? - zastanawiałam się mocno rozdrażniona.

-Muszę się z tobą natychmiast zobaczyć – z trudem rozpoznałam nienaturalnie wysoki tembr głosu Sylwii.     -Stało się coś strasznego. Zaraz u ciebie będę. I w jednej sekundzie wyłączyła się.
Moje serce waliło jak oszalałe. Czułam jak skacze mi ciśnienie. - Na pewno coś z dziećmi, może z Jankiem, jej mężem? - w głowie mąciło mi się od domysłów.
Nie minął kwadrans, jak przekraczała próg mojego domu. Potargane włosy, odziana w jakiś stary łach, oczy ciskały gromy.
-Moja mama oszalała! Chce wyjść za mąż! - wyrzuciła z siebie wzburzona z trudem łapiąc oddech i  z hukiem padła na fotel.
Odetchnęłam z ulgą.
Dla Sylwi zawsze byłam pogotowiem ratunkowym. Osobą, która pomoże, doradzi, powie coś mądrego, czasem głupiego, ale przede wszystkim wysłucha. Miła, sympatyczna dziewczyna, tylko za bardzo skupiona na sobie.
Poznałyśmy się na studiach. Jeżeli mówimy, że przeciwieństwa się przyciągają, to my właśnie byłyśmy takim przykładem. Ja przebojowa, szalona, Sylwia spokojna, trochę nieśmiała i skromna. Przyjaźń przetrwała kolejne dziesięciolecia. Znają się nasi mężowie, nasze dzieci. Widzimy się teraz rzadziej, ale nasze spotkania są tak samo intensywne i energetyzujące.:)

Mamę Sylwi, panią Jankę znałam bardzo dobrze. Zawsze ją podziwiałam. Bardzo mądra, zdystansowana do świata i ludzi, i przede wszystkim niezwykle operatywna. Od wielu lat samotna. Potrafiła zapewnić swojej córce wysoki standard życia.
Sylwia bardzo kochała swoją mamę, ale jak typowa jedynaczka, miała do życia stosunek roszczeniowy. Świat się kręcił wokół niej. Mama była na każde zawołanie. Pilnowała dzieci, zostawała z nimi, gdy córka jechała w delegację, gdy wychodziła z mężem do znajomych czy do kina. Nigdy nie odmówiła. Zaraz, natychmiast, jeden telefon, rzucała wszystko i już była.
Pani Janka już dawno zapomniała o własnym życiu. Nawet nieliczni znajomi się odsunęli, bo miała dla nich coraz mniej czasu.

Pewnego dnia wpadłyśmy na siebie w bibliotece. Zaprosiła mnie na kawę. Była wyraźnie przygaszona. Widziałam smutek w jej oczach. W przypływie szczerości wyznała, że czuje się   bardzo zmęczona  i chciałaby odpocząć od wnuków, od córki. Mieć czas dla siebie, na własne życie.
-Niech pani porozmawia z Sylwią i jej to powie. Na pewno zrozumie -zaproponowałam.
-Znasz Sylwię, wiesz jaka jest – uśmiechnęła się bezbarwnie.
Miałam nawet zamiar porozmawiać na ten temat z Sylwią, ale jakoś nie było ku temu okazji.

-Co ona sobie wyobraża?! Za mąż w tym wieku! Na pewno ten jej lowelas leci na majątek. Nie pozwolę! - kontynuowała wyrzucając słowa z z szybkością karabinu maszynowego.
-Wyobraź sobie, że ona mnie nawet nie zapytała! - zaczęła szlochać. -Po prostu powiedziała, że wychodzi za mąż. Jak ona może mi to zrobić! - wyrzucała narastającą złość.
Słuchałam zdruzgotana. Poraził mnie egoizm mojej koleżanki. Traktowała mamę jak swoją własność.
-Mama jest dorosła i ma prawo do szczęścia. Ma prawo się zakochać? - wyraziłam swoją opinię.
-Ty chyba nie wiesz, o czym mówisz! W tym wieku, nie bądź śmieszna!- nie pozwoliła mi dokończyć.
-Jesteś wstrętną egoistką – odparowałam. -Zrobiłaś z mamy niańkę i gosposię. Żyje pod twoje dyktando. Jest na każde twoje zawołanie -teraz ja nie pozwoliłam sobie przerwać. - Kiedy z nią ostatnio szczerze rozmawiałaś? Czy zapytałaś kiedykolwiek co chciałaby robić, jak spędzać czas? Traktujesz ją jak zaprogramowaną maszynę do wykonywania poleceń.

-Nie pozwolę, aby jakiś obcy typ pętał się po moim domu! - wchodziła na coraz wyższe obroty.
-To jest dom twojej mamy i ona może robić w nim, co chce.
-Nigdy, przenigdy się na to nie zgodzę! Myślałam, że ty jesteś po mojej stronie – poczuła się obrażona.
Co mam robić? - spuściła nieco z tonu.
- Odpuść. Pozwól mamie żyć tak jak chce. Zaprzyjaźnij się z nią – radziłam :)

Minęła wiosna, potem lato. Sylwia nie odezwała się.
Pewnego popołudnia przechodziłam koło domu pani Janki. To był impuls. Nacisnęłam dzwonek, raz, potem drugi i trzeci. Czekałam cierpliwie. W końcu otworzyła. Patrzyłam zdumiona. Bardzo się zmieniła, postarzała. Stała przede mną  zaniedbana, w podniszczonym szlafroku.  Starsza pani jakby skurczyła się sobie, patrzyła pustym, nieobecnym wzrokiem. Wyczułam że nie miała ochoty na przyjmowanie gości. Wprosiłam się na herbatę. Widziałam, że się waha, że najchętniej pozbyłaby się mnie jak najszybciej. Nie dałam za wygraną i wtargnęłam do środka.
Milczenie przedłużało się w nieskończoność Nie wiedziałam od czego zacząć, aby jej nie spłoszyć. Powoli, choć z trudem pani Janka się otwierała. Z rzucanych nieskładnie zdań zrozumiałam, że ostatnio nie widuje córki. Sylwia nawet nie zadzwoni. -Na pewno jak zawsze jest zapracowana -usprawiedliwiała ją. Gdy delikatnie zapytałam o starszego pana, z którym się spotykała, oznajmiła z żalem, że znajomość nagle się urwała. Przestał dzwonić. Gdy chciała się z nim zobaczyć, odparł, że to nie ma sensu.

Natychmiast zadzwoniłam do Sylwi. Nie przyjęłam do wiadomości, że jest zajęta.
Na wieczór miała zaplanowane kino.
Kiedy widziałaś się z mamą? - zapytałam ostro przekraczając próg domu. -Nie pamiętam? O co ci chodzi? - patrzyła zdziwiona.
- Wiesz, że nie spotyka się już z tym swoim panem. Tak jakoś dziwnie się rozstali...  nagle bez słowa. -Nie dokończyłam Znałam ten nerwowy tik na twarzy. Sylwia  reagowała w ten sposób, gdy miała coś na sumieniu, gdy grała nieuczciwie. W mojej głowie odezwała się syrena alarmowa. Wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Stałam jak otępiała, nie byłam zdolna wydusić ani słowa.
Tylko nie mów, że to ty! – krzyczałam. - Nie wierzę, że byłaś  tak perfidna, aby zniszczyć szczęście dwojga starszych ludzi. Dlaczego? Jeżeli pozostały w tobie jeszcze ludzkie odruchy, idź do mamy i zobacz co jej zrobiłaś. Zobacz jak  cierpi!
Trzasnęłam drzwiami i szybko zbiegłam na dół

Byłam zdruzgotana. Z trudem odsuwałam od siebie bolesne myśli. Nie mogłam jednak nic zrobić.

Tuż przed Bożym Narodzeniem wyciągnęłam ze skrzynki ozdobną kopertę. Wewnątrz było... zaproszenie na ślub pani Janeczki i jej znajomego pana Zygmunta. :) Po południu zadzwoniła przyszła panna młoda z prośbą, abym została jej świadkiem. Cudowna chwila. Czułam się wyróżniona.

Sylwia wyciągnęła wnioski z naszej rozmowy i zrozumiała swój błąd. Zdobyła się w końcu na szczerą rozmowę z mamą, chyba pierwszą w życiu
Teraz ona uknuła intrygę z  happy endem.
Zaprosiła mamę i pana Zygmunta do siebie na obiad. W jaki sposób przekonała do odwiedzin starszego pana, nigdy się nie dowiedziałam. Oczywiście żadne z nich nie miało pojęcia, że ta druga osoba także została zaproszona. W szczerej rozmowie przyznała się, że to ona zmusiła pana Zygmunta do rozstania z mamą. Obiecała solennie, że od tej pory nigdy więcej nie będzie się mieszać w życie swojej mamy. A pana Zygmunta przyjęła do rodziny.

Byłam dumna z mojej przyjaciółki. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz