Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

sobota, 18 października 2014

Tylko głupie nie mają kompleksów

Za niska, za wysoka, za gruba za chuda, za mały biust, za duży, za małe usta, uszy też nie takie, a ten nos o niewłaściwym kształcie, nogi także pozostawiają wiele do życzenia i jeszcze te biodra, a z tyłu czają się opadające pośladki.


Każda z nas zmaga się z kompleksami, które, niestety, często biorą górę nad rozumem.
Kompleksy nas przytłaczają i potrafią uprzykrzać życie. Żyjemy owinięte w kompleksowy kokon. W sztucznym świecie, który na siłę kreuje niedościgły dla nas ideał piękna. Za szczelną zasłoną tony kremów, pudrów, styliści i fotoszop, który nawet z potwora zrobi łabędzia. I my zabiegane matki Polki w codziennej prozie życia, przytłoczone nadmiarem obowiązków.
Popijając poranną kawę, jeszcze w szlafroku, chcesz się zrelaksować i oglądasz telewizję śniadaniową. I zamiast pozytywnej dawki energii na cały dzień, otrzymujesz porcję stresu razy dwa. Okazuje się, że twoja garderoba to wiocha i wszystko możesz oddać biednym. Nawet płaszcz, który zamierzałaś nosić jeszcze w tym sezonie, to obciach. Na buty nawet nie patrzysz, bo właśnie dowiedziałaś się, że to nie ten fason i kolor. I tak właśnie narodził się twój nowy KOMPLEKS.
Stylistka od fryzur mówi o nowych trendach. Włosy długie, modnie przycięte, zagęszczone. W tym sezonie obowiązuje inny makijaż, inna kolorystyka.
Popijając tę swoją kawę, która nagle straciła smak, kierujesz  myśli w inne rejestry i podświadomie walczysz sama ze sobą, aby nie dać się kompleksom.:)

Kolorowe pisemka także nie nastrajają pozytywnie. Tam czas się zatrzymał na 20+.  Zero zmarszczek, gładkie lico, wyraziste rysy twarzy, błysk spojrzenia, smukła sylwetka. Sama młodość i tylko 
ja, ty, ona, kobieta 40-, 50-letnia
z siateczką zmarszczek, lekką nadwagą, która nie mieści się w kreowanym świecie.

 A za oknem zwyczajna ulica, szara, bez blichtru i niepotrzebnej maski. Dwa światy, dwa spojrzenia, w którym ten plastikowy zmierzający w stronę doskonałości, próbuje oszukać naszą rzeczywistość. Niepotrzebnie wywołuje frustrację i wpędza w kompleksy.

Kompleksy obniżają nasze poczucie wartości i zabijają osobowość. Już w dzieciństwie rodzice nieświadomie próbują wtłoczyć nas w pewne schematy, które powodują, że nabywamy się kompleksów na całe życie. Stawiają przed nami zbyt wysokie wymagania, jakim nie jesteśmy w stanie sprostać. Przez co mamy zaniżoną samoocenę i czujemy się gorsi.
Prawdziwy mężczyzna nie płacze, słyszy maluch od swojego ojca, który uważa, że wyrażanie uczuć, jest wyrazem słabości płci męskiej. Dziewczynka ma być delikatna i krucha. I jak potem ma poradzić sobie w dorosłym życiu, w bezwzględnym świecie pełnym wyścigu szczurów, gdzie często trzeba rozpychać się łokciami.

Każda z nas ma jakieś kompleksy, bo tylko głupie nie mają kompleksów.

Walka z nimi to jak walka z wiatrakami, ale można je oswoić i traktować z przymrużeniem oka. Zamiast nadmiernie skupiać się na grubych nogach i opadającym tyłku, skierujmy naszą uwagę, na te cechy, które są naszym atutem, jak na przykład długie włosy, ujmujący uśmiech, czy  życzliwy stosunek do ludzi, wrażliwość. :)

Moja amerykańska koleżanka, na przykład, zupełnie nie przejmuje się swoim wyglądem, który nie jedną z nas wpędziłby w czarną dziurę. Maria jest niewysoka, w rozmiarze XXXL, bez talii i z  małym biustem. Włosy ma liche, więc obcina je bardzo króciutko. Nosi się delikatnie mówiąc -dziwnie. Krótkie sukienki i spódnice odsłaniające masywne nogi, spore dekolty, wszystko w jasnych i ostrych kolorach.
 Pamiętam ten dzień, kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Trudno było zachować powagę. Chwila rozmowy z Marią zaczarowała mnie. Sprawiła,że nagle zapomniałam o jej wyglądzie. Emanowała wewnętrznym ciepłem i magnetyzmem. Była duszą towarzystwa. Jak się potem przekonałam  - wspaniałym przyjacielem, z sercem na dłoni. Wszyscy ją kochali i nikt nigdy o Marii nie powiedział złego słowa. Jest samą dobrocią. Traktuję ją jak siostrę.
Wspaniała dziewczyna, której Bóg zamiast urody, dał piękną duszę i życiową mądrość.:) Maria ma wielu oddanych przyjaciół i to coś, czego nie da szminka czy modny ciuch.

I na drugim biegunie jest, a właściwie była Sylwia, bez kompleksów, nadęta, zakochana w sobie, malowana lala, która domagała się, aby świat się kręcił wokół niej. I się kręcił, ale jakiś pusty i smutny, bo nikt Sylwi nie lubił.
Ładna była, nawet bardziej niż ładna, ale wredny charakter i prostactwo zrażało do niej otoczenie. Wciąż musiała udowadniać innym, jaka to jest wspaniała i mądra. Była NAJ. Nie potrafiła zbudować dobrych relacji z otoczeniem. Wszystkich i wszystko krytykowała. W końcu została sama  z rozbuchaną manią wyższości.

Ja także mam swoje kompleksy, żyję z nimi od wielu lat. Jedne odchodzą, w ich miejsce przychodzą inne. Na szczęście nie zaprzątam sobie nimi głowy. Skupiam się na przyjemnościach, szukam nowych wyzwań. :)

A jeżeli ktoś lubi się umartwiać?  No cóż. To już jego wybór.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz