Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

sobota, 4 października 2014

Miłość nie jedno ma imię

Przy kolejnej małej czarnej Ela pożaliła się na doskwierającą jej samotność. Od kiedy pamiętam  nieustannie poszukująca swojej drugiej połówki. Zawsze czujna i gotowa rzucić się w męskie ramiona. Niestety, co rusz poznawane ramiona nie były na miarę mojej koleżanki.


Za każdym razem całą sobą wchodziła w nowy związek, zawsze z ogromną żarliwością  i wiarą, że to będzie właśnie ON.  Potem boleśnie zraniona, zasklepiała się na pewien czas w swojej grubiej skorupie, której nikt nie miał siły przebić. W samotności lizała rany, a duma nie pozwalała przyznać się do kolejnej miłosnej porażki.

Miłość Elżbiety nie jedno miała imię.

Wojtek, Rafał Paweł, Miłosz, Adam, trudno je zliczyć. Wiekowo panowie także byli różni, charakterologicznie również - młodzi duchem, przechodzeni kawalerowie, safanduły, trafił się lowelas, maminsynek, nie mogło zabraknąć macho. Naprawdę moja koleżanka miała do czynienia z niesamowitą menażerią. Było w czym wybierać. Kolejni narzeczeni wręcz kleili się do niej, była dla nich jak narkotyk. Zdobywała ich swoją dobrocią i odwieczną zasadą: przez żołądek do serca. Elżbietą była mistrzynią gotowania, jej potrawy działały jak afrodyzjak.Wykwintność smaków, perwersyjność zapachów. Wszystko podane, przygotowane, tylko korzystać.:) Narzeczeni, gdy się nasycili...,odchodzili. Mówili, że jest wspaniała, ale nie dla nich.

DLACZEGO?

Kiedyś zapytałam jednego z nich, który po roku wspólnego życia, podziękował Eli za wspaniały czas, wyznając lakonicznie, że ten związek nie rokuje...

Ona długo lizała swoje rany. Kolejna miłosna porażka była ponad jej siły.
-Elka zabija mnie swoją dobrocią, spełnia każdą moją zachciankę. Jest za dobra – podsumował.
 -U niej wszystko jest tak poukładane i przez to tak strasznie monotonne. Nawet pokłócić się nie można. Nie ma wzlotów, po prostu wieje nudą. Wypaliłem się. Cukierkowy związek mnie nie interesuje. A ostatnio czułem się jak mops leżący na kanapie, którego można zagłaskać na śmierć.:)

Potem kilkakrotnie próbowałam rozmawiać z Elą na temat relacji damsko-męskich. Proponowałam, aby może postarała się zmienić swoje zachowanie, a co za tym idzie, nie tylko wciąż dawać, ale też brać, wymagać. Rozłożyła  bezradnie ręce i tak jakoś bezbarwnie stwierdziła, że inaczej nie potrafi.
Podoba mi się w mojej koleżance, że cały czas walczy i pomimo wiekowej dojrzałości nie pogodziła się ze swoją samotnością. Jest cały czas poszukująca i trwa w oczekiwaniu. A ja dzielnie  sekunduję jej w staraniach.:)

Inna moja znajoma, rycząca czterdziestka, też szuka drugiej połówki jabłka. Ale ona z kolei zabija przyszłych i niedoszłych kandydatów swoimi wymaganiami. Stworzyła na własny użytek portret - ideał, począwszy od wyglądu zewnętrznego, po charakter i na oczekiwaniach finansowych kończąc. Iwona czeka na cud, a cuda w życiu doczesnym się nie zdarzają. :)

Ona filigranowa, maleńka, wymarzyła sobie co najmniej metr i osiemdziesiąt, czarne bujne włosy. Ideał musi posiadać obowiązkowo wykształcenie wyższe, stawia na umysł ścisły, wychodząc z założenia, iż humaniści bujają w obłokach. A zatem gość ze średnim i choćby słusznym wzrostem, odpada w przebiegach. Oczywiście musi być mądry, inteligentny, oczytany. Iwona stawia na błyskotliwość partnera, poczucie humoru. Własna firma i dobra materialne jak najbardziej pożądane. Wśród wielu było kilku bliskich ideału, ale ona, niestety, nie była z ich bajki. Bo jak mówi Tadeusz Boy-Żeleński: “Bo w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało na raz.” :)
Iwona póki co, nie daje płci odmiennej żadnych forów. Jeszcze działa i szuka swojego ideału, ale biały koń jest nadal bez wymarzonego jeźdźca.

Z kolei Patrycja przyjęła inną zasadę. Także w grupie ryczących, po niepowodzeniach miłosnych i ograniczonym zasięgu towarzyskim, za radą koleżanki, zapisała się na portal randkowy. Halina była już na nim wcześniej i udało się jej w końcu znaleźć mężczyznę, z którym tworzą więcej niż poprawny związek na odległość. Na razie, jak twierdzi, to musi wystarczyć. Ale Hala jest otwarta.:)
To tak na marginesie. Bo mowa tutaj o Patrycji.
Patrycja nie nachalnej urody wymarzyła sobie twarz modela.
Facjata na zdjęciu decyduje o zawarciu bliższej znajomości. Liczy się głównie wygląd zewnętrzny. Potem, gdy strzała amora ugodzi urokliwe lico, następuje rozwój sztuki epistolarnej w postaci korespondencji meilowej. I tu się dzieją rzeczy niesłychane. Patrycja bowiem, tak kieruje pytaniami i odpowiedziami, aby udowodnić kandydatowi, że jest kompletnym idiotą i nie zasługuje, by stanąć przy jej boku. Dyskredytuje go na każdym kroku, jest złośliwa, pozbawiona skrupułów, a potem mówi, że ma do czynienia z kompletnymi półgłówkami. Nic zatem dziwnego, że znajomość kończy się po kilku czy kilkunastu meilach.  Bo Patrycja nie daje szansy na zaistnienie w realu. Nikt bowiem nie chce mieć do czynienia z wymądrzającą się panienką. :)

Pamiętam, jak przed laty, moja znajoma prowadziła biuro matrymonialne. Często opowiadała o swoich klientach. Udało jej się skojarzyć wiele par.  Przychodzili jednak i tacy, wymaganiom których nie była w stanie sprostać. Nawet nie próbowała, bo wiedziała, że co by nie zaproponowała, spotka się z krytyką. Wygórowane oczekiwania, brak zdecydowania, egocentryzm, swoisty koncert życzeń. Często powtarzała, że tylko nieliczni szukają partnera i są gotowi na poważny związek.  Większość przychodzi do biura, aby się wyżalić  i wyrzucić z siebie swoje nieszczęśliwe związki. Opowiedzieć o samotności, pustce i tęsknocie za tym drugim, ta drugą. Ot, taka terapia oczyszczająca.
Tylko poczucie taktu nie pozwalało Oldze zaproponowanie kanapy u psychoterapeuty.

Szukając w życiu tej swojej jedynej połówki powinnyśmy pamiętać, że jeździec na białym koniu zdarza się tylko w bajkach i komediach romantycznych. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz