Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

niedziela, 22 marca 2015

Kobietą być

Przyszły wszystkie cztery, moje ukochane przyjaciółki, na babskie spotkanie związane z przywitaniem pierwszego dnia wiosny. Bo zawsze to miłej spotkać się przy okazji niż bez okazji. Wiosna przywitała nas pogodą pod psem. Wiało, dmuchało, a nawet sypnęło śniegiem. Dlatego też zamiast wypadu za miasto, zdecydowałyśmy się na ploteczki w zaciszu domowego kominka.


Nawet fajnie było.

Baśka, Miśka, Alina, Izka – cztery dżagi i ja, która pełniłam honory pani domu. Dziewczyny przygotowały różne smakołyki, aby odciążyć mnie od kulinarnego ślęczenia w kuchni. Przytargały po flaszencji ulubionego wina.

Już od progu szczebiotały jedna przez drugą. Miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia, bo nie widziałyśmy się wieki całe, co w naszym przypadku znaczy aż półtora miesiąca.
Największą energią tryskała Miśka. Mogłaby nią obdzielić nas wszystkie i jeszcze starczyłoby dla największych ponuraków. Baśka wyfiokowana i jak zawsze zgodnie z modowym trendy prezentowała się wspaniale w najmodniejszym fasonie płaszczyka w linii koła w czarno- białe grochy. Nawet podszewka nie odbiegała od  wiosennych standardów i kłuła w oczy soczystą czerwienią. Do tego czerwone zgrabne buciki i biała torebka. Jęknęłyśmy chóralnie z zazdrości. I jeszcze w progu zarzuciłyśmy Baśkę pytaniami o ten cudny płaszczyk. Nasza koleżanka pozostała jednak tajemnicza i nie pisnęła pary z ust. Odpuściłyśmy.

Alina spodniara opięła swoją zgrabną pupę w rurki w kratę, do tego wdzianko. I czerwony plecaczek. Też ładnie. Izka jak zawsze przywdziała przysłowiową włosienicę i robiła wszystko, aby nie tylko nie wyróżniać się z tłumu, ale zniknąć wszystkim z oczu. Bo odkąd została babcią, co miało miejsce w roku pańskim 2010, zasadniczo zmieniła nie tylko swój sposób myślenia, ale także zachowania i ubierania się.
Wnuczka pochłonęła ją całkowicie, co też skrzętnie wykorzystywała jej  córka jedynaczka. Amelka stała się jej oczkiem w głowie i tematem numer jeden każdej rozmowy. Izka ograniczyła spotkania towarzyskie, bo po prostu brakowało jej czasu. Zapracowana latorośl chętnie podrzucała Amelkę przy każdej nadarzającej się okazji. A ona nie umiała odmówić. Niestety, z ładnej i wesołej koleżanki, zmieniła się w monotematyczną i zrzędliwą matronę. Aż przykro było patrzeć. Próbowałyśmy z nią rozmawiać, ale rozgawory odbijały się jak groch o ścianę. Widocznie, to nowe życie jej odpowiadało i niech tak pozostanie. Może przyjdzie czas, kiedy w końcu przejrzy na oczy i obudzi się z babcinego snu.

Izka miała na sobie wyświechtane jeansy, sprany sweterek i apaszkę w kolorze cytryny. Oponki niebezpiecznie wychodziły spod zbyt obcisłego okrycia. Nawet makijażu nie zrobiła, co kiedyś było nie do pomyślenia.

Towarzystwo usadowiło się wygodnie w fotelach i na kanapie, racząc się wymyślnymi sałatkami i obficie popijając winem.
Miśka opowiadała o ostatnim wypadzie do Florencji, delektowała się śródziemnomorskimi smakami, a robiła to tak sugestywnie, że aż nam ślinka ciekła. Pokazywała w telefonie zakupione fatałaszki. Oczy nam się zaświeciły na widok przepięknych butów i torebek, bo Miśka była fanką tych ostatnich i posiadała je całe mnóstwo. Miała za to złote serce i jedną z takich zdobyczy przyniosła mi w prezencie. Szczęśliwa, obcałowałam ją siarczyście i już oczami wyobraźni kompletowałam garderobę do tak wspaniałego dodatku.

Alina była trochę przygaszona i dla kurażu strzeliła sobie dwa szybkie. Święta wraz z małżonkiem zamierzali spędzić w Tunezji, ale wobec ostatnich tragicznych wydarzeń, rozsądek nakazywał zrezygnować z wycieczki. Postanowili spędzić tydzień w polskich górach. Może latem wybiorą się w bezpieczne miejsce.
Iza nie odzywała się w ogóle. Usiadła z boku i bezmyślnie dłubała w talerzu. Nie włączała się do rozmowy. Twarz bez wyrazu, nie do odgadnięcia, co też rodziło się w jej głowie. Gdy na chwilę zaległa cisza, a my postanowiłyśmy przepłukać nadwyrężone gardła, Iza wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać o Amelce. Był to stały punkt programu naszej drogiej koleżanki. Świat zamknięty dla wnuczki, gdzie nie było miejsca dla nikogo i niczego więcej. Słuchałyśmy tych jej zachwytów dobre pół godziny, zaczęłyśmy się wiercić. Miśka ostentacyjnie wyszła do kuchni. Ziewnęłam ukradkiem, ale Izie to nie przeszkadzało. Była w swoim żywiole, jak w malignie.
Spojrzałyśmy na siebie błagalnie, co miało znaczyć, że któraś nas musi wziąć na siebie niewdzięczny obowiązek przerwania monotonnego monologu. Lubiłyśmy ją, ale miałyśmy naprawdę dosyć jej opowieści. Spotkałyśmy się po to, aby oderwać się od domowego kieratu, a nie wałkować i wysłuchiwać codziennych problemów.

W końcu odważyłam się zmienić temat. Iza nie słuchała, gadała jak nakręcona katarynka. Nie chciałam być niemiła. Z opresji wyrwała nas Miśka, która przez dobra chwilę stała w progu i przysłuchiwała się opowieściom.
- Nie pokazywałam wam jeszcze moich zdjęć z Florencji – mówiła podniecona. -Popatrzcie na ten  krajobraz. A ta katedra jaka piękna – zachwycała się.
Zgłodniałe rzuciłyśmy się na fotki, zostawiając Izę w pół słowa.
- Ale – nieporadnie próbowała skupić naszą uwagę.
A my pochłonięte fotografiami, nie zwracałyśmy na nią uwagi. W końcu poddała się i dołączyła. Jedno ze zdjęć doczekało się nawet  pochwały, co było u niej rzadkością.
Późną nocą dziewczyny rozjechały się do domów. W głowach szumiały procenty. Humor też dopisywał.

Szkoda tylko, że Iza nie potrafi zapomnieć, iż jest przede wszystkim kobietą, a dopiero potem babcią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz