Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

niedziela, 8 marca 2015

Teściowa do rany przyłoż

Matylda z pozoru krucha i delikatna kobieta, odznaczała się niespotykanym hartem ducha. Dziś jako kobieta dojrzała nie zatraciła swojej wewnętrznej siły, a czasem wręcz wydaje się, że ma jej coraz więcej. Życiową energią i pasją życia mogłaby obdzielić nie jedną osobę. Gdziekolwiek by nie była, zawsze zaraża otoczenie pozytywną energią. Mobilizuje do działania. Jak ona to robi, że innym chce się chcieć, to jej skrywany sekret.


Do Matyldy wszyscy lgną. Uwielbiam z nią przebywać. Wyciągnęła mnie z niejednego doła. Zmobilizowała do działania. Ona się nie roztkliwia, nie płacze nad rozlanym mlekiem. Zamyka rozdział pod tytułem porażka czy niepowodzenie i natychmiast otwiera nowy ze szczęśliwym zakończeniem. Kieruje się zasadą, że noc i nowy dzień przyniosą rozwiązanie.

Matylda nie miała łatwego życia. Już jako 18-letnia dziewczyna składała przysięgę małżeńską. Kilka miesięcy później na świat przyszedł pierworodny. Musiała podołać obowiązkom rodzicielskim i skończyć szkołę. Nie chciała nawet słyszeć, aby przerwać naukę i poczekać z maturą aż dziecko podrośnie. Grzesiu nie stanowił dla niej przeszkody w realizacji planów. Zawsze była konsekwentna. A teraz miała po prostu więcej obowiązków. Na pomoc małżonka nie za bardzo mogła liczyć. Ktoś musiał zarabiać na rodzinę. Wracał z pracy późnym wieczorem, gdy maluch najczęściej spał. W opiece nad dzieckiem trochę pomagali rodzice. Ale tak naprawdę od początku wiedziała, że może liczyć tylko na siebie.
Pierwszy rok był potwornie ciężki. Nieprzespane noce, choroby Grzesia i przygotowania do matury. Szła jak taran do przodu. Gdy przeszczęśliwa wracała do domu ze świadectwem maturalnym, w jednej sekundzie zapomniała o ciężkich chwilach. Matura była tylko przystankiem, z którego odjeżdżał pociąg do stacji docelowej jaką była ekonomia.
Rodzice zachęcali, aby poszła do pracy i zajęła się domem. A studia może kiedyś w nieokreślonej przyszłości.
Ale Matylda nie byłaby Matyldą, gdyby nie postawiła kropki. Zdała pomyślnie egzaminy i w październiku z dumą odbierała indeks przy dźwiękach Gaudeamus igitur. Grzesiu do żłobka, a młoda mama na uczelnię. Trochę żal jej było studenckiego życia. Gdy brać studencka szalała w klubach i korzystała z życia, ona gotowała obiadki, prała i wychowywała synka. Pierwszy rok zaliczyła z wynikiem dobrym i bardzo dobrym. Postanowiła kontynuować naukę na studiach zaocznych. W firmie ojca zwolnił się etat, a Malwina chciała odciążyć finansowo Romana. Zresztą praktyka zawsze jest mile widziana, gdy się szuka pracy.

Na czwartym roku na świat przyszedł Piotruś. Przełożyła tylko egzaminy, ale pracę magisterską obroniła w planowanym terminie.
W wieku 24 lat była mamą dwójki brzdąców i panią magister. W pracy awansowała, a tu nagle okazało się, że jest ponownie w ciąży.
Po raz pierwszy przygasła. Cieszyła się, że dzieci rosną zdrowo, ma dobrą pracę i w końcu trochę czasu dla siebie, a tu taka nieplanowana niespodzianka.

Musiała zmienić nastawienie i priorytety. Roman bardzo ją wspierał i mówił, że dadzą radę. Matylda wiedziała, że i tak wszystko spocznie na jej głowie. Po cichu liczyła też, że może urodzi dziewczynkę. Na świecie pojawił się rozdarty Łukasz, od pierwszych chwil życia pokazał, kto jest najważniejszy i kto tu rządzi. Darł się w dzień i w nocy. Matylda chodziła na rzęsach, wszystko pękało w szwach. Po raz pierwszy złamała się i poprosiła o pomoc mamę. Po pół roku dziecię najwyraźniej zmęczone własnymi wrzaskami, nagle się wyciszyło i przesypiało większość dnia i nocy.
Matylda powoli sklejała puzzle życia i odzyskiwała energię. Każdy dzień był lepszy od poprzedniego. Gdy chłopcy poszli do szkoły, Roman otrzymał propozycję trzyletniego kontraktu w Libii. Dobrze płatna praca wiązała się z rozłąką i tęsknotą. Wahał się, ale Matylda nawet nie chciała słyszeć, aby zrezygnował.

Trzy lata  zamieniło się w sześć. Zdążyli oddalić się i odzwyczaić od siebie. Na szczęście uczucie i chęć bycia razem były tak silne, że pomimo burzy, zaświeciło w końcu słońce. Powoli uczyli się żyć we dwoje w pełnym zrozumieniu i szacunku. Życie ją zahartowało.

Matylda wymagała nie tylko od siebie, wymagała także od synów. Nigdy nie rozczulała się na sobą, nie płakała nad losem. Każdy dzień był dla niej wyzwaniem. Dwójka najstarszych energię i bojować wyssała z mlekiem matki, najmłodszy natomiast był trochę zachowawczy jak tata i długo dojrzewał do decyzji. Za to uwielbiał z mamą pichcić w kuchni i piec ciasta. Jak dumna była z Łukasza, gdy jako 12-latek upiekł na dzień matki pyszny sernik. Starsi nie garnęli się do kuchni, ale Matylda nie zwracała uwagi na ich opór. Chciała, aby w dorosłym życiu umieli liczyć na siebie i pomagali swoim kobietom. Od najmłodszych lat wdrażała chłopców do prac domowych. Sprzątali, gotowali, prali i dobrze się uczyli. Mieli w życiu drobne zawirowania, ale Matylda zawsze czujna, w porę potrafiła wyłapać wszelkie zagrożenia. Miała niebywałą wręcz intuicję. Zło dusiła w zarodku.
- Mama ty jesteś niesamowita – powtarzali często. - My dopiero chcemy broić, a ty już wiesz, co kiełkuje w naszych głowach. Jesteś naszą wróżką.
Najstarszy Grzegorz skończył weterynarię. Na studiach ożenił się i wyjechał na drugi koniec Polski. Piotr wybrał politechnikę. Łukasz zdecydował się na technikum elektroniczne. Nie chciał dalej się uczyć, choć Matylda ciosała mu kołki na głowie. W końcu skapitulowała i przyznała, że brak wyższego wykształcenia to jeszcze nie koniec świata.

Dziś cała trójka ma swoje rodziny. Matylda została babcią. Synowe doceniają wysiłki teściowej, bo ich partnerom wpoiła zasady, które sprawdzają się w codziennym życiu. Są dobrymi mężami i ojcami i co ważne, nie dzielą prac na damskie i męskie. Choć na początku szczególnie żona najstarszego Grzegorza buntowała się, kiedy zawsze jako wzór stawiał swoją mamę. Dopiero po latach przyznała mu rację  i autorytatywnie stwierdziła, że takiej mamy jak Matylda próżno szukać ze świecą. Dziewczyny chętnie korzystają  z jej rad i doświadczenia. W trudnych chwilach wypłakują się na matczynym ramieniu, bo  ma dla nich zawsze czas i dobrą radę. W chwilach zwątpienia ładuje ich akumulatory. Zgodnie przyznają, że po odwiedzinach u teściowej są silniejsze i rozpiera je energia. Zdarza się, że synowie mają do mamy pretensje, gdy bierze w obronę ich żony. Matylda jest zdania, że kobiety zawsze mają pod górkę i trzeba je wspierać.

Wnuki bardzo kocha i rozpieszcza, ale im także od najmłodszych lat wpaja zasady, które zaprocentują w dorosłym życiu. Uczy maluchy szacunku, odpowiedzialności i konsekwencji w dążeniu do celu.
Pomimo, że synowie są już dorośli i mają własne życie, Matylda cały czas czuwa nad nimi.  Nie miesza się w ich życie, ale jest blisko. Szczególnie nad starszym, który jest wyjątkowo podatny na wdzięki kobiet.
Gdy spostrzegła, że w życiu Grzegorza pojawiła się inna kobieta, natychmiast wzięła sprawy w swoje ręce. Kobieca intuicja i tym razem nie zawiodła jej. Czujne oko matki od razu wyczuło zmianę nastroju syna, duchową nieobecność, zamyślenie. Znała te symptomy. Zanim żona się zorientowała, przeprowadziła z Grzegorzem męską rozmowę. Kazała zakończyć związek, nim będzie za późno. On początkowo zaprzeczał, próbował zignorować słowa mamy. Potem  nieporadnie się tłumaczył. Matylda nie oczekiwała  od syna wyjaśnień i usprawiedliwienia. Miał zakończyć romans. I tak też się stało. Nigdy więcej nie poruszyli drażliwego tematu. Żona o niczym się nie dowiedziała. To była ich słodka tajemnica.

Matylda jest wspaniałą matką, teściową i babcią. Jak każda z nas ma swoje zawirowania, ale nie  wpływają one na rodzinne relacje. Jest dumna ze swoich dzieci, ale wie, że nic w życiu nie jest za darmo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz