Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

środa, 11 czerwca 2014

Trudna sztuka odmawiania


-Nic mi się nie chce. Mam wszystkiego dosyć -rzuciła na przywitanie moja więcej niż dobra znajoma, ale mniej niż przyjaciółka. Po czym rozsiadła się wygodnie w fotelu i zamówiła kawę. 
Trzy czubate, bez cukru – przypomniała.  Gosposia, czyli ja podreptałam do kuchni spełnić polecenie.

Przywitała mnie mina cierpiętnicy. Wiedziałam co mnie czeka. Zaciśnięte usta, ściągnięte brwi, nerwowe stukanie palcami o blat stołu. Ewka była w stanie głębokiego wzburzenia.
Wielokrotnie to przerabiałam. Przyszła się wyżalić i wypłakać. Dla niej jak zawsze była to terapia oczyszczająca, dla mnie niszcząca.

Otóż Ewka postrzega świat w czarno-szarych barwach. Nawet gdy świeci słońce to ona uprawia czarnowidztwo twierdząc, że zaraz będzie deszcz. Trudny był z niej zawodnik. Wyciągnęłam z komody opakowanie jednorazowych chusteczek przygotowanych na takie okazje.
Zamieszała kawę uderzając głośno o ścianki delikatnej filiżanki, siorbnęła dwa łyki. I wzięła głęboki oddech. Czekała mnie spowiedź o nieudanym życiu, nieudanych związkach, braku perspektyw. Wszystko to już przerabiałam. Moje zmarnowane godziny. Moja zdewastowana  psychika. Materiał na nudną książkę. Tylko kto chciałby ją czytać?
I nagle coś we mnie pękło. Jakaś część mojej natury dawała odpór i mówiła stanowcze NIE. Podświadomie czułam, że narasta we mnie długo tłumiony gniew.

-Nie dam się zdołować – postanowiłam. -Dziś nie popsujesz mi humoru! Będę asertywna!-wołało moje drugie ja. 

-Przestań -weszłam jej w słowo. - Nie chcę tego słuchać. Nigdy więcej. Zamarła... Urwała w pół zdania, otworzyła buzię, wytrzeszczyła oczy  i tak pozostała. Niczym mumia na katafalku.
-Jeśli chcesz bywać w moim domu, musisz zmienić swoje nastawienie – kontynuowałam. -Lubię ciebie, ale jestem zmęczona twoim łzawym tonem, twoimi żalami i wiecznymi pretensjami. Zmień siebie, nie obwiniaj wszystkich za swoje niepowodzenia. Pamiętaj, że wina zawsze leży po obu stronach.
Ewka nie była w stanie wydusić ani słowa. Jej oczy rzucały gromy. Pierś falowała, oddech był coraz szybszy. Słyszałam jak intensywnie pracują jej tryby. Ona nie potrafiła przełączyć się na odbiór. Najprawdopodobniej nigdy nie spotkał jej taki afront. Podniosła się z impetem, trzasnęła drzwiami. I już jej nie było.

Czy miałam wyrzuty sumienia? Żadnych. Sama byłam zdziwiona swoją niespodziewaną reakcją,  zwłaszcza że jestem osobą  wrażliwą i bardzo angażuję się w problemy innych. Dawno już jednak zauważyłam, że moja znajoma wciągnęła mnie w niebezpieczną grę, w której  ona była czempionem. Ja spełniałam rolę pionka, którym kroczyła do zwycięstwa.
Ewka przy mnie łapała równowagę wewnętrzną, ja ją traciłam. Im ona wyżej tym ja bardziej w dół. Doprowadziła do sytuacji, w której jej problemy zaczęły odbijać się na moim życiu.

Minęło kilka miesięcy. Ewka obraziła się na mnie na amen. Nie zadzwoniła, nie zapukała. Odetchnęłam z ulgą. Zniknęła z mojego życia nagle, tak jak nagle się w nim pojawiła. Kiedyś tylko przypadkowo usłyszałam od naszej wspólnej znajomej, że jestem egoistką i osobą źle wychowaną. Czy  przejęłam się krytyką? Oczywiście, że nie. Bo wyleczyłam się z Ewki i osób podobnych do niej. Psychikę mam zdrowszą, a przejmuję się tylko swoimi problemami.

Dziś gdy pojawia się na horyzoncie podobny mutant, biorę nogi za pas i uciekam aż się za mną kurzy.

Z tej przykrej i zbyt długiej lekcji wyciągnęłam wnioski, które teraz procentują w moim życiu.  Zaczęłam żyć zgodnie  zasadą: ile dajesz dobrego drugiej osobie, tyle samo wymagaj w zamian. Zdrowe relacje  korzystne dla obu stron.

Gdy słyszę podobne historie z ust moich znajomych, pytam wprost, dlaczego godzą się na bycie przysłowiowym workiem do bicia. Wyjaśnienia niestety potwierdzają tylko, że nie potrafimy mówić
NIE
NIE CHCĘ
NIE ZGADZAM SIĘ 
bo to będzie źle postrzegane, bo tak nie wypada.
Poddajemy się woli innych i robimy często to, na co nie mamy ochoty. Jesteśmy dobre, wrażliwe, współczujące, bo tak nas nauczyli nasi rodzice. Nikt nie nauczył nas natomiast asertywności.
Ot, takie polskie samarytanki, po których można jeździć jak po łysej kobyle.

Miejmy serce na dłoni, ale szafujmy nim mądrze.:)


1 komentarz:

  1. Sluszne spostrzezenia. Nie dajmy się wykorzystywac. Pomagajmy tym, ktorzy naprawde tego potrzebuja!

    OdpowiedzUsuń