Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

niedziela, 15 lutego 2015

Walenty porywa do tańca

Święty Walenty zadomowił się na naszym padole. Pod płaszczykiem uczuć i miłości zagościła wszechogarniająca nas komercja. O nowej tradycji nie można zapomnieć, o co z powodzeniem zadbali handlowcy i mass media. Czerwone serduszka, kartki, mnogość kwiatów i inne walentynkowe cacka cieszą się powodzeniem zarówno u młodych oraz tych, którym lat przybyło.


Jakby nie patrzeć, to miły zwyczaj stanowiący odskocznię od prozy życia, codziennej szarzyzny. A ludzie choć na chwilę wykazują więcej życzliwości i zrozumienia.

Kilka dni wczesniej mój małżonek, który jest na bakier z walentynkowym świętem, nieoczekiwanie zaproponował, abyśmy pod płaszczykiem nowej tradycji zorganizowali sobie weekendowy wypoczynek poza domem. Oczywiście, że przyklasnęłam i napomknęłam o poszerzeniu wyjazdowego grona o dwie pary. Pomyślałam, że to świetna okazja do pielęgnowania przyjaźni i wspólnej zabawy.

Moja druga połówka niezwłocznie wykonała telefon do kolegów, by propozycja wyjazdu wyszła od nich. Zawsze to podbudowuje męskie ego i stawia w lepszym świetle przed małżonką.
Wieczorem podekscytowane dziewczyny zadzwoniły do mnie i szczebiotały, jakich to mają cudownych mężów. I tak trzymać, bo czasem nadmiar wiedzy szkodzi.

W piątkowe popołudnie zapakowani w samochód, w wyśmienitych humorach gnaliśmy do oddalonego o kilkaset kilometrów SPA. Buzie nam się nie zamykały, a panowie ciężko wzdychali bombardowani mnogością poruszanych tematów.
Hotel uroczyście przygotował się na przyjęcie walentynkowiczów. W holu przywitano nas lampką szampana, płeć żeńska otrzymała po czerwonej różyczce z dołączonym kuponem z serduszkiem na wybrane zabiegi kosmetyczne. Panowie mogli się sportować.

Udaliśmy się do swoich pokojów, gdzie po odświeżeniu i zmianie stroju na wieczorowy, zeszliśmy  na wykwintną kolację przy świecach. Pianista przygrywał sentymentalne melodie, delikatnie muskał klawisze, aby nie zagłuszać stolikowych rozmów.
Szybkim spojrzeniem omiotłam przystrojoną salę z dominującą czerwienią, wszystkie stoliki były zajęte. W blasku świec dostrzegłam eleganckie kreacje kobiet i wizytowe garnitury męskie. Panie wyfiokowane od stóp do głów. W powietrzu unosiły się nutki pomieszczanych ze sobą perfum.
Gdy uraczyliśmy nasze żołądki, z sali cicho wycofał się pianista, a jego miejsce zajął dyskdżokej.  Popłynęły włoskie melodie miłości, przy których towarzystwo bawiło się do późnych godzin nocnych.
Wytańczeni i zrelaksowani nie mieliśmy ochoty kończyć tak świetnie rozpoczętej zabawy.
Panowie postanowili pozbyć się toksyn w jacuzzi na przemian z kąpielą w basenie. My natomiast   oddałyśmy się ploteczkom, bo ostatnio zajęte pracą i domowymi obowiązkami, wyraźnie zaniedbałyśmy nasze babskie spotkania. Zabrałam butelkę wina i zagościłyśmy na dłużej w hotelowym pubie.
Za oknem przedzierał się świt, bolały szczęki, a  my wciąż nienasycone. Wykazałyśmy się wręcz niesamowitą zachłannością gadania. Elka przyszła w końcu po rozum do głowy twierdząc, że jutro, a właściwie dzisiaj też jest dzień.
W pokoju smacznie spał małżonek, wsunęłam się do ciepłego łóżka i przytuliłam do jego ramion.  Odfrunęłam w niebyt.

Sobota płynęła leniwie. W głowach szumiały jeszcze procenty, bolały nogi od szalonych podskoków, bo nie oszczędzałyśmy się i parkiet należał do nas. Bolały żuchwy od pytlowania. Zmęczone, poobijane, ale w doskonałych nastrojach. Nasze drugie połówki postawili na zdrowie i już od rana przemierzali długości basenu. Nas woda  nie kręciła. Postanowiłyśmy złożyć ciała pod opiekę wytrawnych rąk masażysty. Taneczne zakwasy pod zgrabnymi palcami odpuszczały, a ciało odzyskiwało swoją sprężystość. Po cudownym uzdrowieniu, przyszedł czas na zmianę fotela na kosmetyczny, gdzie kolejne ręce pracowały nad naszymi buziami.
Trwaj chwilo, zapragnęłam, gdy po masażu poczułam na twarzy kojąco odświeżającą maseczkę. Zniknęły znamiona nieprzespanej nocy, lico odzyskało zdrową rozświetloną barwę. Teraz wypięknione mogłyśmy udać się na spotkanie z naszymi samcami.

Czekali przy stoliku pochłonięci całkowicie męską rozmową. Przywitali nas trochę niezadowoleni, najprawdopodobniej przerwałyśmy w najbardziej ekscytującym momencie. Nie mieli czasu na oddech, gdy zaatakowały ich trzy łanie, bombardując opowieściami z porannego SPA. Uśmiechali się, ale widać było, że nasze klimaty nijak się mają do ich męskich rozmów.
Po obfitym obiedzie przyszedł czas na spacer. Ośrodek SPA położony w gęstym lesie, cisza i spokój zachęcały do kontaktu z naturą.

Wieczorem zmiana toalety i wspólna zabawa przy dyskotekowych rytmach. Zaspokojone tańcem poprzedniej nocy, bawiliśmy się spokojniej, co nie znaczy, że gorzej. Z przyjemnością popijając wino, nie oszczędzając się i dalej pytlując, bo tematów nie zabraknie nam na najbliższe pięć lat. Mężowie pili skromnie, na drugi dzień czekał nas powrót do domu i któryś z nich miał zasiąść za kierownicą.
Rozmowy, rozmowy i rozmowy, jeszcze długo stałyśmy pod drzwiami, bo wciąż nam było za mało. Jak byśmy chciały się  nagadać na zapas.
Poranek przywitałyśmy spacerując po lesie. Rześkie powietrze i lekki mróz zabrały resztkę snu, który nie chciał odpuścić. Śmiech i młodzieńcza beztroska wypełniały serca. Nasi partnerzy powtórzyli rytuał z poprzedniego poranka i przemierzali kilometry w basenie, jakby chcieli poprawić kondycję na najbliższe miesiące.

Szybki śniadanie, pakowanie walizek i tęskne spojrzenie rzucone z okna samochodu. Szkoda, że tak krótko.
Podróż do domu minęła nam w zawrotnym tempie.
Byliśmy zadowoleni, wypoczęci i naładowani pozytywnymi wibracjami.. Nasyceni kontaktami i rozmowami.

I tak nieoczekiwanie dzień świętego Walentego stał się pretekstem do wspaniałego wypoczynku w miłym gronie. Postanowiliśmy to powtórzyć jeszcze w tym roku, nie czekając aż Walenty zapuka do naszych drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz