Siedem grzechów kobiety

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

niedziela, 5 lipca 2015

Podwójne szczęście

Spełniam prośbę moich czytelników, którzy prosili o dłuższe opowiadania.
Miłej lektury.

Magda zawsze marzyła o gromadce dzieci. Mąż i małe brzdące biegające po mieszkaniu. Gdy jej koleżanki w szkole średniej planowały studia, ona chciała jak najszybciej założyć rodzinę. Będąc małą dziewczynką uwielbiała zabawy w tatę i mamę. Walczyła jak lew, aby być mamą, gotowała zupki z wody, piasku i zebranego zielska, i karmiła zabawową rodzinę.


Wychowywała się w domu, gdzie pracował tylko tata. Mama zajmowała się czwórką dzieci. To ona dbała o dom, przygotowywała smakołyki, pomagała przy odrabianiu lekcji, wycierała zasmarkane nosy i gasiła awantury, które wzniecała niesforna gromadka. Magda lubiła pomagać jej w codziennych obowiązkach, pichciła obiadki, piekła ciasta. To był jej świat. Jej królestwo. Gdy koleżanki szalały na dyskotekach, a od obowiązków domowych odganiały się jak od muchy, ona wręcz przeciwnie, w kuchni czuła się jak ryba w wodzie.
Zaczęły uważać ją za dziwaczkę. Bo co to za kumpela, która papierosa nie zapali, wina się nie napije i miesza w garach. To takie niedzisiejsze.
Bez problemu zdała maturę. A ponieważ nie za bardzo wiedziała, co chcę robić w życiu, postanowiła pójść do pracy. Rodzice byli zawiedzeni. Pragnęli, aby podjęła studia. Magda twardo stała przy swojej decyzji. Przez kilka miesięcy szukała pracy. Nikt nie chciał zatrudnić żółtodzioba.

W końcu szczęście się do niej uśmiechnęło. Krysia, koleżanka Magdy wybierała się na urlop macierzyński i zaproponowała pracę w sekretariacie na zastępstwo. Została tam na dłużej, gdyż młoda mama zdecydowała się na urlop wychowawczy. Szef był zadowolony z nowej pracownicy i zatrudnił ją na stałe.
Tam poznała Krzysztofa. Od razu wpadli sobie w oko. Po miesiącu byli już parą. Doskonale się rozumieli. Nadawali na jednej fali. Krzysiek również marzył o rodzinie i dzieciach. Magda zakochała się. Szybko zdecydowali się na ślub. Mama trochę marudziła. Uważała, że młodzi powinni lepiej się poznać. A do ślubu nie ma co się śpieszyć.

Byli zakochani, spragnieni siebie i jak to młodzi bardzo niecierpliwi.
Po ślubie zamieszkali z rodzicami Magdy. Odstąpili im piętro domu. I od razu zaczęli realizować marzenia o powiększeniu, rodziny. Najpierw chłopczyk, potem dziewczynka i jeszcze chłopczyk. Tak miała wyglądać szczęśliwa gromadka.
Po pięciu miesiącach starań Magda wciąż nie była w ciąży. Zaniepokojeni zdecydowali się na wizytę w poradni.
Miły pan doktor, gdy usłyszał, że dopiero od kilku miesięcy starają się o dziecko, uspokoił i stwierdził, że powinni dać sobie trochę czasu.
-Jesteście młodzi, na pewno wszystko będzie dobrze – przetarł okulary i obdarzył ich ciepłym uśmiechem. -Nie musicie się tak śpieszyć.
-Panie doktorze, ale my tak bardzo chcemy być rodzicami.
-Dobrze -westchnął. -Wypiszę skierowanie na podstawowe badania. To dla pani, a to dla małżonka-poinformował stawiając zamaszysty podpis pod pieczątką. - Z wynikami proszę wrócić do mnie. Zobaczymy co się dzieje.
Od razu rzucili się w wir lekarskich wizyt. U Krzysztofa sprawa była krótka. Dwa spotkania i już wszystko jasne. Był zdrowy.
Magda musiała przejść całą serię badań. Przez kilka miesięcy szturmowała gabinety. Zbierała wyniki. Teczka rosła.

Odetchnęła z ulgą, gdy odebrała ostatni wynik. Za kilka dni z pękatą kopertą byli już u swojego doktora z nadzieją, że tym razem nie pozostawi ich samemu sobie.
Siedzieli podenerwowani przy biurku, śledząc wyraz twarzy starszego pana, gdy wczytywał się w papiery. Magda ściskała boleśnie pięści i próbowała wyczytać z twarzy lekarza diagnozę. Minuty ciągnęły się w nieskończoność.

-No cóż – w końcu oderwał wzrok od kartki. - Z punktu medycznego wszystko jest w jak najlepszym porządku. Moja rola tu się kończy. Musicie być cierpliwi. Czasem tak się zdarza, że na dziecko trzeba poczekać.
Wracali do domu szczęśliwi. Magda już oczami wyobraźni widziała małą kruszynkę tulącą do piersi. Uśmiechnęła się do własnych myśli.

Wyjechała z Krzyśkiem na krótki urlop do babci na mazurską wieś. Cisza, spokój, słońce. Bez pośpiechu i na luzie. Mieli dużo czasu dla siebie. Tak jak lekarz zalecił pozytywnie nastawieni, zrelaksowani, podjęli kolejną próbę. Po tygodniu wypoczęci wrócili do domu.

Okres się spóźniał. Na razie nic nie mówiła Krzyśkowi.. Po pięciu dniach kupiła test ciążowy. Serce biło jak oszalałe. Zamarła w oczekiwaniu. Patrzyła z nie dowierzaniem na kreski. Była w ciąży.
-Krzysiek będziesz tatą- krzyczała jak oszalała.
-Hura! Jestem w ciąży! - piszczała. Po czym się rozpłakała. Mąż tulił ją w ramionach.
Tydzień później wybrała się do lekarza. Spojrzał uważnie i zatrzymał wzrok na rozświetlonych oczach.
-Dziecko jesteś w ciąży - to nie było pytanie, raczej stwierdzenie.
-Chyba tak. Zrobiłam test – odpowiedziała onieśmielona.
-Zaraz się o tym przekonamy – zaprosił na kozetkę.
-Piękna ciąża, szósty tydzień – na monitorze pokazywał malutką fasolkę, która miała być jej dzieckiem.
Nakazał się oszczędzać. Przepisał witaminy i wyznaczył termin następnej wizyty.
Magda dbała o siebie. Prowadziła zdrowy tryb życia.

Pewnej nocy obudził ją silny skurcz brzucha. Czuła, jakby wyrywano z niej wnętrzności. Jęknęła z bólu. Krzysiek patrzył przerażony.

-Muszę do łazienki -szepnęła zbolałym głosem. -Pomóż mi. Zapalił światło.
Uwieszona na ramieniu męża dotarła do toalety. Krzysiek natychmiast wezwał pogotowie. Kilkanaście minut później karetka wiozła ją do szpitala.
Poroniła. Potem przyszła depresja. Szybko wróciła do zdrowia. Niestety psychika wciąż była chora.
Wyleczyła ją następna ciąża. Wierzyła że będzie dobrze. Lekarz zalecił leżenie. Przyszedł trzeci miesiąc i Magda poroniła po raz drugi.
W ciążę zachodziła jeszcze dwa razy, ale nie dane jej było zostać mamą.
Kolejne badania i wizyta u doktora. Diagnoza była druzgocąca. Magda nie mogła mieć dzieci.

-Przykro mi pani Magdo, ale medycyna jest tutaj bezradna. Nie mogę pani pomóc – dodał cicho.
Ze szlochem wypadła z gabinetu. Krzysztof pobiegł za nią. Zatrzymał siłą. Przytulił.

Mijały kolejne lata. Młodzi uciekli w pracę. Magda nie potrafiła stłumić macierzyńskiego instynktu. Za każdym razem, gdy widziała szczęśliwe mamy z wózkami, czuła bolesne kłucie w sercu. Tak bardzo chciała mieć dziecko.

Zaczęła przebąkiwać o adopcji.
-Jeżeli nie możemy mieć swojego dziecka, adoptujmy – zaproponowała nieśmiało pewnego dnia.
Krzysiek zgodził się bez wahania.
Udali się do najbliższego ośrodka. Okazało się, że adopcja to nie taka prosta sprawa, jak im się wydawało. Szczególnie wtedy, gdy chce się adoptować niemowlaka. Na takie dzieci bowiem decyduje się najwięcej par. Najpierw odbyła się rozmowa z kierownikiem, potem biurokratyczne wypełnianie mnóstwa dokumentów. Badania, spotkania z psychologiem, pedagogiem. Byli gotowi na wszystko, aby tylko zostać rodzicami. Raz w tygodniu brali udział w specjalnych szkoleniach, podczas których przygotowywano ich do nowej roli.
Miesiące ciągnęły się w nieskończoność. Gdy pytała, kiedy, kazano uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Magda jak w amoku chodziła po sklepach z dziecięcymi ciuszkami. Oglądała śpioszki i kaftaniki, wybierała wózek, zabawki. Roztkliwiała się nad delikatnymi kocykami i miękkimi podusiami. Siódmym zmysłem czuła zapach niemowlaka.

W czwartek obudził ją natarczywy dźwięk telefonu. Dzwoniła pani Agnieszka z ośrodka adopcyjnego.
-Mamy dla państwa siedmiomiesięcznego chłopczyka. Kiedy chcecie go zobaczyć? -pytała miłym głosem.
Serce Magdy biło jak oszalałe. Natychmiast zadzwoniła do męża i wyśpiewywała nowinę.
Dwa dni później mocno podekscytowani pojechali na spotkanie z synkiem.
Pielęgniarka zaprowadziła ich do pokoju, gdzie smacznie spał chłopczyk.
Magda z tkliwością patrzyła na pyzatą kruszynkę. Jasne loczki otulały maleńką twarzyczkę. Posapywał i gaworzył przez sen. Mąż otoczył ją ramieniem.
Delikatnie dotknęła jego cieplutkiej raczki. Pogłaskała po główce, poprawiła kocyk.
To był ich syn.
Chciała jak najszybciej utulić go w ramionach i zabrać do domu. Na to ostatnie musieli jeszcze poczekać.
Szymonek szybko przyzwyczajał się do nowych rodziców. Obdarzał ich promiennym uśmiechem.
W domu na maluszka czekał pokoik. W kąciku stało łóżeczko z wirującą karuzelą. Regał po ostatnia półkę wypełniony był zabawkami. W szafie leżały ubranka. Całe mnóstwo
Magda odliczała dni, kiedy Szymonek zamieszka z nimi

Zaaferowana nowym członkiem rodziny, nie zwracała uwagi na złe samopoczucie. Kilka razy wymiotowała, ale myślała, że to zwykła niestrawność. Czuła się coraz gorzej. Zmizerniała. Gdy kolejnego ranka zerwała się do toalety, gwałtowne torsje rwały żołądek.
-Może ty jesteś w ciąży?- nieoczekiwanie zapytał Krzysiek.
-Zwariowałeś, przecież wiesz, że to niemożliwe – odpowiedziała zbolałym tonem. - Zapomniałeś, co powiedział lekarz – i ponownie poczuła gwałtowny skurcz.
Wróciła do łóżka. Słowa męża zasiały ziarenko nadziei. A może... Cuda przecież się zdarzają. Dotknęła piersi, były nabrzmiałe.
Nerwowo zaczęła wertować kalendarzyk. Z nie dowierzaniem wpatrywała się w daty. Trzy tygodnie temu powinna dostać okres.
Na następny dzień umówiła się na wizytę u lekarza.
-Chyba jestem w ciąży- wyszeptała przekraczając próg gabinetu.
-Ósmy tydzień – poinformował łagodnie się uśmiechając po zakończeniu badania.
Magda była w szoku. Słowa nie docierały.
-To cud panie doktorze – łzy ciurkiem płynęły po twarzy.
-A zatem cuda się zdarzają – poklepał ją po ręce.
Poinformował, że niestety ciąża jest zagrożona ze względu na liczne wcześniejsze poronienia i zalecił leżenie.
Do domu biegła jak na skrzydłach. Swoim szczęściem chciała podzielić się z całym światem.
Podwójne szczęście. W ośrodku czekał synek, który za kilka miesięcy będzie miał siostrzyczkę lub braciszka.
Po południu Magda zadzwoniła do mamy i zaprosiła na kawę.
-Mamo jestem w ciąży- oznajmiła z radością.
Ta spojrzała na córkę zdumiona i szybko odstawiła filiżankę na stół, aby nie rozlać kawy.
-W jakiej ciąży – wydukała stłumionym głosem.
-Byłam u lekarza, to ósmy tydzień. Muszę leżeć – wyjaśniła. -Boże, jaka jestem szczęśliwa. Będę miała parkę. Za kilka tygodni zamieszka z nami Szymonek.
Mama milczała. Na jej czole pojawiła się wyrazista zmarszczka, oznaka intensywnego myślenia.
-Cudowna nowina. Bardzo się cieszę – w głosie wyczuła niespokojną nutę. -Teraz, jak usłyszałam, musisz leżeć i dbać o siebie, aby donosić ciążę. Kto ci pomoże przy Szymonku? Przecież Krzysztof pracuje. Ja nie zwolnię się z pracy, aby ci pomóc. Jak ty to widzisz kochanie?- pytała troskliwym głosem. Wiesz o tym, że sama nie dasz rady.
-Może jak się wszyscy zaangażujemy, to się uda – szukała otuchy w matczynym spojrzeniu.
Mama patrzyła przenikliwie.
-Przykro mi kochanie, ale w tej sytuacji powinnaś zrezygnować z adopcji. Jeżeli chcesz urodzić swoje dziecko.
Magda zaniosła się płaczem Pokochała Szymonka i nie wyobrażała sobie, że może go stracić. To on przyniósł jej szczęście. Nie mogła go zostawić.
Z Krzysztofem przegadała kilka dni i nocy. On także uważał, że w obecnej sytuacji nie poradzą sobie z małym dzieckiem.
Czekałą ją trudna rozmowa. Musiałą poinformować panią Agnieszkę, że jest w zagrożonej ciąży i nie może adoptować dziecka. Pani Agnieszka spokojnie przyjęła wiadomość. Pogratulowała i dodała, że chłopiec szybko znajdzie nową rodzinę, bo następni rodzice adopcyjni czekają już w kolejce.

-Ja tu jeszcze wrócę –  czuła, że tak będzie.

To było długie siedem miesięcy. Magda cały czas leżała.
Miesiąc przed terminem urodziła zdrową córeczką. Długo dochodziła do siebie. Nie była w stanie opiekować się małą. Z drugiego końca Polski przyjechała teściowa. Mieszkała u nich przez pół roku. Michasia rosła jak na drożdżach. Była zdrowym i silnym dzieckiem. Córeczką tatusia i oczkiem w głowie obu babć.
W końcu Magda stanęła na nogi. Gdy Misia skończyła trzy latka, poszła do przedszkola. Magda wróciła do pracy.

Nie zapomniała o obietnicy danej pani Agnieszce. Myśl o adopcji kiełkowała w niej od dłuższego czasu.
-Chciałabym, abyśmy mieli jeszcze jedno dziecko- szepnęła pewnego wieczoru wtulając się w ciepłe ramiona Krzysztofa.
-Ale ty nie możesz - spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
-Wiem, ale chcę adoptować – nie miała żadnych wątpliwości.
-Wiedziałem, że kiedyś wrócimy do tego tematu. Ja także chcę, aby Misia miała braciszka – pocałował ją czule.

W ośrodku powitała ich ta sama pani Agnieszka.
-Przyszliśmy po synka – oznajmił Krzysztof. - Nasza córka z niecierpliwością oczekuje na braciszka.
Procedury były takie same. Tym razem mieli więcej szczęścia, gdyż w krótkim czasie znaleziono dla nich Szymonka. Miał pół roku, gdy odbierali go z ośrodka.

Misia uwielbia braciszka.
A on rośnie jak na drożdżach. To żywe srebro, na które zwrócone są oczy całej rodziny.

Magda jest szczęśliwą mamą dwójki dzieci. Wie, że tam ktoś na górze pomógł jej zrealizować marzenia i obdarował podwójnym szczęściem.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz